niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 7 "Victoria"

Wspomnienia napisane kursywą

Zaniemówiłam. Ona kłamie, zaśmiałam się w myślach. To nie może być prawda.
-Kłamiesz.
-Nie wierzysz mi? Możemy zrobić badania DNA, jeżeli tylko chcesz.  Nie byłam i nie jestem Twoją matką. Zadzwoń do swojego tatusia i się upewnij, niech on Ci to wszystko wyjaśni, a ja jestem już wolna, nie muszę z nikim z was dobrze żyć, dopiero teraz zacznie się moje życie, które Ty mi zniszczyłaś! - pokazała palcem w moją stronę.- Mogłabym być kimś, ale nie! Musiałam się Tobą zajmować! Takim wkurwiającym bachorem!- krzyknęła i odeszła jakby nic się nie stało, wsiadła do samochodu i odjechała.
Muszę to wyjaśnić, tylko nie mam, jak zajechać do swojego ojca, bo mieszka za daleko... no cóż, zadzwonię do niego i wyjaśni mi to.
   Siedziałam już sporo czasu na kanapie i nic nie robiłam tylko patrzyłam się w monitor laptopa, na którym już był wyświetlony skype. Nie wiedziałam, czy zadzwonić, ale jedno wiedziałam... Mianowicie chciałam wyjaśnić wszystko. W tej chwili nawet nie wiedziałam skąd pochodzę, moje wszystkie świetne wspomnienia z dzieciństwa wydają się być WIELKIM kłamstwem.
Pamiętam jakby to było wczoraj...

Cieszę się, że jesteśmy u Babci, tak dawno tu nie byliśmy.
Tatuś nie mógł przyjechać z nami, ale na szczęście
jestem tu z mamusią. Postanowiliśmy wyjść na 
podwórko, było bardzo cieplutko. Poprosiłam mamusię,
aby pobawiła się ze mną w ganianego-zgodziła się.
Uciekałam, a mama mnie goniła, śmiałyśmy się calutki czas.
- Nie dogonisz mnie mamusiu!- krzyknęłam uśmiechając się. 
- Oo Ty dziubasku! Jesteś pewna? - powiedziała ślicznym głosikiem.
Biegłam, jak najszybciej dałam radę, aż przewróciłam się.
Mamusia podbiegła od razu zmartwiona.
- Nic Ci skarbie nie jest? Coś Cie boli?- zapytała.
- Rączka mnie lekko boli- skrzywiłam się, na co ona pocałowała mnie w nią
i powiedziała:
- A teraz boli?- zaśmiała się, pokiwałam główką na tak, a ona jeszcze Parę
razy pocałowała mnie w rączkę.
 
Odważyłam się na ten krok. Kliknęłam w odpowiedni przycisk i połączyłam się. Pierwszy sygnał-nic. Drugi sygnał-nadal nic. Trzeci sygnał-to samo. Czwarty-odebrał! Boże, co ja mam mu powiedzieć!? Dobra...spokój.
- Cześć córcia.- powiedział z pełnym uśmiechem na twarzy.
- Hej tato. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Co się stało, że dzwonisz? Dawno nie rozmawialiśmy.- powiedział niezbyt zadowolony.
- Oj tato... Po prostu nie miałam kiedy zadzwonić.- powiedziałam spokojnie.
- No nic się nie stało, ale teraz mam nadzieje, że to się zmieni. - powiedział radośnie.
- Jasne... Mam sprawę. Była u mnie matka... - od razu jego wyraz twarzy zmienił się.
-Powiedziała Ci...-powiedział do siebie kręcąc głową z dezaprobatą.
-Mógłbyś mi to wytłumaczyć!? O, co chodzi? Czemu mówi, że nie jest moją matką!?-puściły mi emocje. Rozpłakałam się.
-Amando...to nie rozmowa  na skypa. Pogadamy, jak przyjedziesz.- powiedział opanowany.
-Nie. Wytłumacz mi to teraz. Chce, żebyś mi to wytłumaczył. -powiedziałam pewnie.
-Niech będzie, ale i tak musimy się spotkać i porozmawiać na spokojnie. - nie odpuszczał. - Słuchaj... Twoja matką biologiczną nie jest osoba, którą uważałaś. Kiedyś, gdy byłem jeszcze młody, poznałem Twoją biologiczną rodzicielkę- Victorie. Byliśmy młodzi, chodziliśmy razem na studia, gdy już po dwóch latach się jej oświadczyłem to po pewnym czasie zaszła w ciąże, lecz była ona zagrożona. Miała wybór: ratować Twoje życie, lub swoje. Zdecydowała, że nie ważne, co się wydarzy chce Cię urodzić. Było wiele komplikacji podczas porodu. Twoja mama nie poddawała się, lecz jej organizm nie wytrzymał i zmarła. Twoje życie nawet po porodzie było zagrożone, ale jakimś cudem udało im się Cię uratować. Gdy tylko dowiedziałem się, że Victoria umarła, aby uratować Ci życie byłem cholernie zły, nie chciałem Cię brać na ręce, ani nic. Miałem wiele rozmów z psychologiem, a Aria- kobieta, o  której myślałaś,  że jest Twoją matką, była moją najlepszą przyjaciółką. Pomogła mi przetrwać  to wszystko, a co najważniejsze pokochać Cię, a nie obwiniać. Udało się wszystko, dawałem sobie radę z wychowaniem, choć nie było to, aż takie proste. Aria była zawsze przy mnie, pomagała mi przy Tobie, aż zakochałem się. Nie chciałem tego, źle się z tym czułem, ale uczucie było silniejsze. Zdecydowałem się, że spróbuje zacząć życie od nowa. Obiecywała, że pomoże mi  w wychowaniu Ciebie Amando oraz, że będzie dla Ciebie, jak MATKA, dawała przykład, kochała, pocieszała, dawała mnóstwo miłości. Miałem Ci powiedzieć prawdę, ale dorastałaś tak szybko, a  potem nie miałem odwagi. Po parunastu latach okazało się, że Aria nie może mieć własnych dzieci, od tamtej pory wszystko zaczęło się chrzanić, jej podejście do Ciebie było okropne, potem to ustąpiło, myślałem, że to się zmieniło, że pogodziła się z tym i zaakceptowała, przeliczyłem się... Resztę już znasz. Przepraszam Cię córeczko, że nic Ci wcześniej nie powiedziałem. Po prostu nie miałem odwagi. Wybacz.- o boże.. to jest, jak z jakiegoś kiepskiego filmu. Jeszcze do tego tatę poniosły emocje- rozpłakał się, nigdy nie widziałam, gdy płakał.
Jestem roztrzęsiona, jak ojciec mógł zataić przede mną fakt iż Aria nie jest moją biologiczną matką, przecież mógł mi powiedzieć, muszę pojechać do mego rodzinnego miasta, a ojciec musi mnie zaprowadzić na grób Victorii- mojej mamy. Spróbuje mu to wybaczyć, bo wiem,że chciał, abym była szczęśliwa, żebym przez całe  życie nie pragnęła miłości matczynej, tylko ją miała. Aria-wybaczę tej kobiecie, próbowała mnie pokochać, opiekowała się mną, mam wiele świetnych wspomnień z nią, nie zapomnę jej tego jak mnie w ostatnim czasie potraktowała, ale wybaczam, może i nie jest ona moja matką, ale i tak w jakimś stopniu kocham ja i będę tęskniła. Mam nadzieję, że ułoży sobie życie i będzie w końcu szczęśliwa.

***
Opowiedziałam wszystko Justinowi, był w wielkim szoku. Starał się mnie przekonać, abym jutro poleciała do Nowego York, ale to za wcześnie. Pojadę, gdy będę na to gotowa. Dziś Bieber jednak przekonał mnie do jednego, a mianowicie: usunę to dziecko... Nie jestem tego pewna nawet teraz, ale muszę to zrobić. Jutro jedziemy i usuniemy to dziecko. Każdy może mnie oceniać, że jestem morderczynią, nie mam serca, myślę tylko o sobie, nie powinnam mieć dzieci, ale to jest tylko wasze zdanie, ja wiem, że nie dałabym radę go wychować.

*Dwa dni później*
Nienawidzę siebie! Jak ja mogłam to zrobić!? Usunęłam to dziecko, choć mogło przecież normalnie żyć, ale nie! Bieber przekonał mnie! Tylko, że on nie czuje się tak okropnie, jak ja. Nie ma wyrzutów sumienia. Jestem najgorszym człowiekiem na świecie! Moja mama była wspaniałą osobą. Poświęciła swoje życie MNIE, a ja!? Gdy tylko była okazja usunęłam te jeszcze nie narodzone dziecko. One niczemu nie zawinęło, tylko JA.
- Hej mała, jak się czujesz? - zapytał brunet wchodząc do sypialni.
- A jak ja mam się czuć!? Zabiłam to dziecko! Nie wybaczę sobie tego! Po co mnie przekonywałeś do tego!? Czemu!?- krzyknęłam waląc w niego pięściami i zarazem płacząc.
- Ej, ej. Ciiii, uspokój się. - przytulił mnie i próbował mnie uspokoić.
JESTEM MORDERCZYNIĄ...

Co myślicie o rozdziale? Mam nadzieję, ze się podoba. 
Jak widzicie zmieniłam szablon, miałam to dawno zrobić,
 ale nie miałam czasu, ale wczoraj poświęciłam na to czas i jest :)
Cieszę się, że ktoś tu jeszcze zagląda :) Rozdział następny tak za 3 tygodnie.
Z lewej strony macie ankietę, proszę żebyście kliknęli tam :)
Od TERAZ rozdziały będą dłuższe, choć nie zawsze mi się to udaję, ale będę 
starała się. Ten jakoś tak krótko wyszedł.  :) 

ASK

Czytasz=KOMENTUJESZ

15 komentarzy:

  1. Lol :o co Justin nagle taki mily dla Amandy? super rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super uwielbiam to opowiadanie czekam na kolejny rozdział.. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki miły dla niej , aż dziwne xd niesamowity rozdział! Uwielbiam to <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam... czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ponad miesiąc czekania na rozdział ale wreszcie jest :) ciekawy i naprawde dużo sie tu wyjaśniło,czekam na next'a ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem ci że mnie zaskoczyłaś :) nawet nie wiesz jak długo czekałam na nowy rozdział, ale było warto! :D Czyżby Justin zaczął przejmować się Amandą? Z resztą już myślałam że Amanda została adoptowana a tu proszę . Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji :) Rozdział jak zwykle niesamowity :* do nn :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo interesujący rozdział, świetnie napisany, aż chce się jeszcze. Czekam na następny.

    http://descensus-ad-inferos-fabula.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczelam tego bloga czytac od dzisiaj i jestem milo zaskoczona :) duzo weny zycze i do nastepnego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaczełam tego bloga dzisiaj bo tak jakoś wpadł mi w ręce i nie moge się pozbierać 1 czemu usuneła ciąże
    2 nie przypuszczałam że Justin umie być taki miły 3 zajefajnie się zapowiada i przez to mam kompleksy że mój blog nigy nie będzie taki fajny czekam na nexta i życze weny

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny. Ogladasz moze Pretty little liars? Bo "Aria", postać Isabell, anonimowe sms :)
    Ps. nie chce Cie pouczać, ani nic w tym stylu, ale w jednym z pierwszych rozdziałów napisalas, ze mama Amandy ma na imie Taylor (?) chyba, ze to ja cos pomieszalam.
    Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie:
    www.we-were-born-for-thisx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo boże dzięki, pomylilo mi się w 1 rozdziale zmienię na Arie. Jeszcze raz dzięki. Wcześniej oglądałam ten serial ale już dłuższy czas nie oglądam, imiona bohaterów tak jakoś przypadły mi do gustu i przypadkowo ich tak nazwałam ;).

      Usuń
  11. *.* czekam na nn <3 /@_TommoKiss

    OdpowiedzUsuń
  12. Heyka.
    Boże, jaki ten blog cudowny ;)
    Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaków życia ( aaaa...jakby co to ja to boo bear z malikdanger.blogspot.com) haaha mam nadzieję, że mnie jeszcze kojarzysz xd
    Zawiesiłam dangera i skupiłam się na moim nowym blogu i stąd ta moja długa nieobecność :) szkoda, że już nie piszesz o Niallu, ale te opowiadanie z Justinem jest również bardzo wciągające i pełne akcji ;)
    Pamiętam, że uwielbiałam Bizzle w twoim poprzednim opowiadaniu xx mam nadzieję, że w TYM Justine są poukrywane cechy jego dawnej wersji hyhy...
    Wracając do treści...
    Ja pierdziele^^ nie wiem co bym zrobiła jakby okazało się, że moja mama nie jest moją mamą :c jeszcze to, że Jus namówił ją do tej aborcji...ughhh...mam nadzieję, że się jakoś po tym zabiegu pozbiera biedna mojaaa. :*

    Piękny szablon:)
    Czekam na kolejny rozdział. Jak znajdziesz czas możesz wpaść do mnie na czarnystroz.blogspot.com
    Na kolejnym blogu dalej wałkuję Malika haha;)

    Mam nadzieję, że Ci się spodoba;J

    Weny i przede wszystkim czasu...zboczuszku..hahaha;)

    OdpowiedzUsuń