poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 6 "Ymm to chyba pomyłka"

   Z Johnem nie mam kontaktu od wielu tygodni. Nie odzywał się, nie odbierał telefonu. Nawet w pracy wziął urlop, nie mam pojęcia, co się z nim dzieje i szczerze mówiąc cholernie się martwię. Nie mogę się dłużej tym przejmować, mam większe zmartwienia, pobyt synka w szpitalu się przedłużył, ale na szczęście już mogę go zabrać do domu, tylko muszę uregulować zapłatę za długotrwałe leczenie. Chodziłam do banku i jeszcze nie wpłynęła cała wypłata tylko połowa. Mocno się wkurzyłam i poszłam do Justina do domu, aby mi to wyjaśnił.
    - Co Ty sobie wyobrażasz?!  Ile razy mam Ci powtarzać, że potrzebuje tych pieniędzy?! -wykrzyczałam mu prosto w twarz, a on zaśmiał się i wolnym krokiem do mnie podszedł.
-Kochanie...mówiłem Ci, że będziesz tego żałowała, ze mną się tak nie pogrywa - uśmiechną się do mnie triumfalnie.
- Nie rozumiesz, że jedyną ważną dla mnie rzeczą jest syn?! Wszystko zrobię, żeby mu pomóc, ale nie chce udawać nikogo ważnego dla Ciebie!- wybuchłam płaczem, a on kolejny raz się zaśmiał.
- Twój płacz na mnie nie działa złotko... uznaj, że mam dobre serduszko i jeżeli tylko chcesz mogę znów przywrócić moją propozycje, a jak się zgodzisz to wpłynie zaraz reszta wypłaty, no i plus jeżeli zgodzisz się to przerywasz prace u mnie, nie będziesz musiała robić tego, co zwykle, lecz Twoją pracą będzie udawanie, szczęśliwej, zakochanej kobiety, a jeżeli ktoś zapyta kto jest ojcem dziecka to powiemy, że ja. No i od razu wspominam dostaniesz dużo, dużo więcej pieniędzy. To jak? - zapytał patrząc mi w oczy.
- No nie wiem, a ile czasu te udawanie będzie trwało? - zapytałam cicho.
- Myślałem, że miesiąc, ale myślę, że potrwa to o wiele dłużej, nie jestem Ci w stanie powiedzieć, jak długo, ale co miesiąc będziesz dostawała 10 tysięcy, od razu odpowiadając na Twoje nie zadane pytanie: Dlatego zapłacę tyle, bo mi na tym zależy. No to jak? - zapytał kolejny raz, lecz już pod denerwowany.
- Okej, ale chciałabym z Tobą omówić to wszystko, opowiedz, jak to ma wyglądać- powiedziałam lekko się uśmiechając.
- No to zacznijmy od tego, że potem spiszemy umowę, tak dla ostrożności, że mnie nie wykiwasz.
Tak, więc:
Nie możesz w okresie tego związku z nikim się wiązać, sypiać. Inni muszą uważać, że jesteś moją narzeczoną, od razu ustalmy, że zaręczyny miały miejsce w świetnej restauracji, wokół grała nastrojowa muzyka, no i takie tak pierdoły. Wiesz, o co chodzi.
W czasie związku zamieszkasz u mnie, nie pracujesz w klubie, tak jak mówiłem.
Na różne imprezy, spotkania, jeżeli Ciebie poproszę musisz w nich uczestniczyć, na przykład na spotkanie z moją matką. Na razie to wszystko, co przychodzi mi do głowy, jeżeli chcesz o coś zapytać, to to zrób - powiedział bez jakichkolwiek uczuć, nie rozumiem tego człowieka, ma różne humory.
- Nie chce za bardzo tego wszystkiego, no ale jak muszę to muszę, zgadzam się, daj mi tą umowę podpisać- powiedziałam przyśpieszając tą całą rozmowę. Wzięłam papiery i je dokładnie przejrzałam, po czym złożyłam swój podpis na papierze.



      Ten tydzień bardzo szybko minął, nawet nie wiem, kiedy to się stało. Te ostatnie siedem dni spędziłam w swoim domu wraz z Zackiem, jestem szczęśliwa będąc z  nim. Dziś niestety jest ten dzień, w którym muszę się przeprowadzić do Justina, nie jestem nadal, co do tego przekonana, lecz muszę to zrobić, nic nie jest w życiu takie, jakie się chce.
Od jakiegoś czasu bardzo źle się czuje, jak sądzę jest to zwykła grypa, ale i tak muszę iść do lekarza, aby mi coś przepisał, bo nie chce zarazić synka, bo dopiero, co był chory. No cóż, jutro zajdę do lekarza. Bieber przekonał mnie, abym wszystkie ważne rzeczy zawiozła do niego, zgodziłam się i spakowałam wszystkie takie rzeczy do pudeł, teraz tylko czekam na szatyna, żeby pomógł mi to zabrać, bo sama sobie nie poradzę, gdyż mam jeszcze małe dziecko, którym ktoś musi się zająć, zrezygnowałam z tamtej niani, co opiekowała się mym synem, wiec teraz będę spędzać z nim, jak najwięcej czas, bo takie dzieci szybko rosną, a ja chcę jeszcze nacieszyć się takim malutkim brzdącem, nie chcę, aby dorosło, stało się odpowiedzialne za siebie, wkroczyło w świat problemów, chciałabym tego mu oszczędzić, choć wiem, że to nieuniknione.
Moje rozmyślenia przerwał Justin, który przywitał się ze mną cały czas uśmiechając się.
- Cześć, jak tam się czujesz, lepiej -zapytał brązowooki
- Ym..nie za bardzo, jutro idę do lekarza - odpowiedziałam próbując uśmiechnąć do niego szczerze, lecz jakoś to mi nie wychodziło.
      Już wszystko zrobiłam, co miałam zrobić, każde pudło rozpakowane. Bieber niestety kazał mi, żebym spała w jego sypialni, nie byłam zadowolona, lecz to było mało ważne. Chłopak urządził przez ten krótki czas pokoik dla dziecka, który jest piękny. Jest tak, jak chciałabym, żeby było w moim życiu, czyli dom, szczęśliwa rodzina, dziecko, kochająca się para, lecz niestety to wszystko jest fałszywe. Musiałam to w końcu zaakceptować, bo ile można się nad sobą użalać, spróbuje, aby było, jak najlepiej, musi się udać, nawet jeżeli coś mi się nie spodoba, to będę starać się udawać, że jest okej.
Teraz po tym ciężkim dniu czas na odpoczynek, podeszłam do szafy i ją rozsunęłam, lewa jej strona była Justina, a prawa moja. Wyjęłam z niej krótkie czarne spodenki i niebieską bokserkę i ruszyłam do łazienki w celu przebrania się i zmycia makijażu, gdy już to zrobiłam zajrzałam do pokoju synka, gdy upewniłam się, że śpi wróciłam do sypialni i położyłam się w wielkim łóżku. Niestety po chwili wszedł chłopak, zgasił światło i wsunął się pod kordłe. Odsunęłam się do brzegu łóżka, żeby być, jak najdalej od szatyna.
- Nie rozśmieszaj mnie mała, podsuń się do mnie, przecież nie ugryzę. Musisz się przyzwyczajać - zaśmiał się, widocznie rozbawiony tą sytuacją.
- Nie byłabym tego taka pewna, że nic mi nie zrobisz -zachichotałam i podsunęłam się kawałeczek bliżej niego.
- Bliżej
- No bliżej- przyciągnął mnie tak blisko siebie, że dotykałam jego ciała.
 -Doskonale, no i zapamiętaj to na najbliższy czas złotko - irytuje mnie on... ygh.

Następny dzień
    Od rana czułam się jeszcze gorzej, więc Justin zawiózł mnie do lekarza, jestem tu już godzinę, w końcu wyniki były gotowe i weszłam do gabinetu lekarza i usiadłam wygodnie na krześle.
-I jak wyniki -zapytałam uśmiechając się delikatnie.
-Są bardzo dobre. Chciałbym pani pogratulować, jest pani w trzecim tygodniu ciąży. Na pewno jest pani szczęśliwa, jak i również pański partner. Teraz będzie pani miała mdłości, ogólnie złe samopoczucie, lecz to normalne na początku ciąży - że, co on powiedział, chyba...
-Ymm to chyba pomyłka- zaśmiałam się nerwowo.
- Nie. Wszystko jest prawidłowe-powiedział mężczyzna.

    Dalej w ciężkim szoku wyszłam z gabinetu wolnym krokiem szłam na parking, gdzie czekał Justin. Jak to możliwe, ja...ja nie mogę... co ja zrobię, przecież  nie chce tego dziecka, wiem, że zostało ono poczęte w pracy, to wielka, ale to wielka pomyłka. Zaniosłam się wielkim płaczem i podbiegłam do Biebera, gdy go zobaczyłam.
- Co się dzieje? Czemu płaczesz? Ej mała spójrz na mnie -powiedział, jak nigdy zatroskany.
- Ja..ja...- nie mogłam tego wydusić z siebie.
- No powiedz wreszcie- powiedział zdenerwowany.
- Jestem w ciąży - wybuchłam jeszcze większym płaczem.
- Oo kurwa...jak to możliwe? -powiedział brunet.
- Nie wiesz jak do jasnej cholery robi się dzieci!- krzyknęłam. No jeszcze on mnie denerwuje...
- Dobra...spokój. Damy rady, usuniemy ciąże i po sprawie - on chyba sobie, żartuje, usunąć ciąże...choć to może nie jest wcale najgorszy pomysł, nie chce tego dziecka... choć nie dam rady tego zrobić, będę czuła się z tym okropnie.
Bez jakiegokolwiek sprzeciwu wsiadłam do samochodu i odjechaliśmy z parkingu. W czasie drogi się nie odzywaliśmy, dopiero, gdy dojeżdżaliśmy na miejsce chłopak się odezwał.
-Musze jechać do klubu, a Ty się niczym nie przejmuj tylko kładź się spać i odpoczywaj, wrócę wieczorem -powiedział, a ja tylko pokiwałam głową i wysiadłam, dalej nie mogłam tej informacji przyjąć do siebie.
   Otworzyłam drzwi i weszłam do domu, w którym od wczoraj mieszkam i przypomniało mi się, że muszę jechać do mojej sąsiadki, która mieszka naprzeciwko mojego własnego domu, bo zgodziła się popilnować dziś synka. Wyszłam szybko z domu, wycierając jeszcze oczy, aby nikt nie zauważył, że płakałam i wyjechałam samochodem z piskiem opon. Moja sąsiadka, pani Lucy zgodziła się popilnować synka do dwunastej, a było już dwadzieścia po pierwszej. Założę się, że się zdenerwuje, ponieważ nigdy nie lubiła, gdy ktoś się spóźniał.
    Na szczęście nie było, aż tak tragicznie, przeprosiłam kobietę i mi wybaczyła. Zawsze miałam z nią dobre kontakty,  może dlatego. Wychodząc z mieszkania kobiety zerknęłam na swój dom. Kolejny raz tego dnia zaskoczyło mnie coś, a mianowicie moja matka stała koło drzwi i pukała. Szybko trzymając syna w nosidełku przeszłam na drugą stronę ulicy i podeszłam do matki.
-Czego tu szukasz? -zapytałam bez jakichkolwiek uczuć.
- Chciałam porozmawiać, przemyślałam sobie wszystko i doszłam do wniosku, że jeżeli Twój szef myśli, że mnie powstrzyma do zbliżania się do Ciebie, albo Twego syna to się grubo myli. Wiesz już od lat, że zawsze lubię wygrywać kłótnie, a Ty mnie nie interesujesz już, właściwie Twój ojciec też nie. Rozmawiałam z nim wczoraj i doszłam do wniosku wyjawienia Ci rodzinnej tajemnicy, Twój ojciec oczywiście nie zgadzał się na to, lecz mnie to nie obchodzi.
-Wynoś się stąd, nie chce nic słyszeć od Ciebie- podniosłam lekko głos zdenerwowana.
-Oj...założę się, że chciałabyś to wiedzieć, wiec słuchaj uważnie -powiedziała uśmiechając się.
-Nie jestem Twoją biologiczną matką!- krzyknęła

Od razu przepraszam za tą długą przerwę, mam nadzieję, że ktoś to jeszcze będzie czytał. Zobaczę, czy czytelnicy są dalej ze mną i będą dalej czytać moje rozdziały.
Moim jedynym wytłumaczeniem są sprawy prywatne plus masa nauki. Rozdział możliwe, że jest lekko chaotyczny, lecz mi się akurat podoba, mam nadzieję, że wam też. Chciałabym WAS
prosić o pozostawieniu komentarzy, bo chce wiedzieć ilu jest teraz czytelników. Co do waszych blogów to pisałam już na asku, ze z czasem je nadrobię i skomentuje, musicie tylko dać mi trochę czasu, bo czytam mase blogów i ciężko mi wszystkie w takim krótkim czasie nadrobić. 
Napiszcie, jak wam podoba się rozdział :) ♥ 
Cóż...kolejny rozdział nie mam pojęcia kiedy się pojawi, oczywiście będę pisać po kawałku rozdział, a gdy go skończę dodam, teraz będzie czas na drugiego bloga, wiec to trochę
przedłuży, ale nie martwcie się, na pewno będzie następny rozdziął. 
Co myślicie o tym rozdziale, zainteresował was? Czekam na wasze komentarze, a teraz zmykam uczyć się, trzymajcie się. Kontakt ze mną macie na asku, wiec pytajcie o co chcecie.
Rozdział jest długi w porównaniem z resztą, wiec to jest taka rekompensata za czekanie, aż tak długo na rozdział ♥♥♥


ROZDZIAŁ nie był sprawdzany, wiec przepraszam za jakiekolwiek błędy.

CZYTASZ=KOMENTUJ
ASK----> http://ask.fm/nosweetxd

16 komentarzy:

  1. No wreszcie :) witamy z powrotem :) rozdział super. Czekam na nn @PL_Belieber69

    OdpowiedzUsuń
  2. Super jest ciesze sie ze wreszcie cos dodalas
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  3. Niczego się nie spodziewałam. Rozdział zajebisty. Czekam na next. No i Amanda nie może zabić dziecka. Tyle trego jest, że nie potrafię nawet ocenić tego jak zajebiście napisałaś rozdział czekam na next no i weny życzę oraz zapraszam do siebie http://mojecierpienietodlaciebierozkosz-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. No no zaskoczyłaś mnie i to bardzo . Nie spodziewałam się czegoś takiego po jej matce a tym bardziej tego że jest w ciąży . Muszę przyznać że Amanda nie ma łatwo . Czekam na nn . Mam nadzieję że będzie szybko bo już nie mogę się doczekać . ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Yeahhhhh..;)
    Ja przepraszam, że mnie tak długo nie było (w komentarzach. ponieważ cały czas czytam) To ja Boo Bear, jakby co :)
    Jak ty pięknie piszesz kobieto xd
    Zawiesiłam dangera, ale zapraszam cię na czarnystroz.blogspot.com :)
    Sorki, że z tego konta, ale z tamtego już nie korzystam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie umiem komentować opowiadań... Pięknie napisane, styl lekki i przyjemny, wątek interesujący, wygląd niezły, interpunkcja na poziomie. Ogółem podoba mi się :>
    monomentume.blogspot.com
    death-frisbee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam to opowiadanie :3

    OdpowiedzUsuń
  8. ciekawe i lekkie, takie łatwe do czytania. Zapraszam mania66.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział, bardzo mi się podobał :) Szkoda mi Amandy, ma kolejne problemy :/ ale podziwiam też jej poświęcenie dla swojego synka. Będę wpadać tu częsciej,bo zaintersowało mnie to i chce wiedzieć co stanie się dalej ! :)
    @MakeMyHappyy ily :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow naprawdę świetny rozdział :)
    Jestem zaskoczona wiadomością o ciąży i zdziwiłam się że jednak zgodziła się na jego warunki :>
    A to,że ta kobieta nie jest jej biologiczną matką jest świetną wiadomością :D
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajrzysz na bloga i zostawisz po sobie komentarz? http://unlock-thedream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. super piszesz! <3


    zapraszam: gertrama.blogspot.com
    obserwujemy? odp u mnie ;*

    OdpowiedzUsuń