poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 4 " Ty chyba oszalałeś, nie pójdę Justina prosić o pomoc!"

Co ona mówi do cholery?! Niech nawet nie zamierza tego zrobić, bo na pewno nie pozwolę na to! Zack jest całym moim życiem, a jej to powinno mało interesować, gdzie pracuje! Małemu nie dzieję się nic złego. Właściwie przeważnie jestem bardzo spokojną osobą, która ma szacunek do innych, ale do tej kobiety nie mam już sił. Moja cierpliwość się już kończy..
Wykłócałam się z nią bardzo długo, ale na szczęście syn się nie obudził. Doszłam do wniosku, że jest bardzo chamska, grzebiąc mi w papierach, między innymi w dokumentach z banku, przychodziło mi pismo, że wpłynęła wypłata na moje konto, a jest tam napisane za co... no i podane jest "prostytucja". Tłumaczyłam jej, że szef jest dowcipny i zaznacza, że za to dostałam wypłatę, a ona mi nie wierzyła. Kurczę.. musiałam coś wymyślić, aby nie próbowała mi zabrać dziecka.
- Wynocha z mojego mieszkania! Nie jesteś tu mile widziana, a tym bardziej nie chcę, żebyś mieszała się w moje sprawy! - wykrzyczałam jej prosto w twarz.
- Chyba nie wiesz do kogo mówisz, a tym bardziej takim tonem! - gotowała się w niej złość.
- Hmm.. do osoby, której nawet nie mogę nazwać MATKĄ?! Gdybyś była normalną, kochającą rodzicielką, to byś mi pomogła z dzieckiem, albo wspomagałabyś mnie pieniężnie! Wiedziałaś bardzo dobrze, że ciężko mi było, ale co tam Cię obchodzi wraz z ojcem! - byłam już bardzo zdenerwowana, ta kobieta działa mi na nerwy. Nigdy nie miałam z nią dobrych kontaktów, ale teraz to wiadomo, że już nigdy nie będzie dobrze. Ojciec mnie zawsze wspierał, ale cóż teraz to i mu nie zależy.

- Jesteś zwykłą szmatą, nawet nie powinnaś się wypowiadać na jakikolwiek temat, nie jesteś warta niczego! Jeszcze przed wyjściem z tego domu powiem Ci tyle, osoba, która mi napisała wiadomość, że pracujesz jak dziwka jest bardzo uprzejmą osobą powiadamiając mnie o tym, co się tu dzieje.
Masz chyba sporo wrogów, jest mi wstyd, że urodziłam i wychowałam taką osobę! A i jeszcze jedno! Tak, czy siak zabiorę Ci te prawa do opieki nad dzieckiem, nie pozwolę, aby taka osoba, jak Ty wychowywała mojego wnuczka! Do zobaczenia w sądzie! - wykrzyczała i wyszła z domu.
   Muszę coś wymyślić... Wzięłam telefon do dłoni i wystukałam szybko numer przyjaciela.
-  Hej. Jednak matka czekała na mnie, wygoniłam ją z domu, ale nie wiem, co dalej, jak mogę ją przekonać, aby nie zabierała mi malca? - powiedziałam pod denerwowana.
- Cześć skarbie, może zajdź do szefa przed, albo po pracy i zapytaj, czy Ci pomoże. Ten gość umie każdego przekonać, więc moim zdaniem to najlepszy sposób, tylko szybko trzeba zacząć działać, bo Twoja matka jest do wszystkiego zdolna, a tym bardziej zabrać Ci jak najszybciej prawa do opieki - powiedział John.
- Ty chyba oszalałeś, nie pójdę Justina prosić o pomoc! - powiedziałam lekko podnosząc ton.
- Wiesz, co... przemyśl to najpierw, a potem podejmuj decyzje
- Dobra w takim razie tyle, do zobaczenia - cmoknęłam do telefonu
- pa - zaśmiał się i zrobił to samo.
Jednak ma racje... Dobra w takim razie muszę zajechać do mieszkania Biebera, raczej jest już w mieszkaniu. Na szczęście znam adres, bo kilkanaście razy tam byłam zawieść jakieś rzeczy, o co mnie prosił na początku, jak zaczynałam pracę u niego.
Zacka zostawiłam w domu, bo blisko miałam do miejsca, w które zamierzałam się udać. Nie będę tam u niego długo siedzieć.
Weszłam szybko do pokoju synka, aby sprawdzić, czy śpi, a potem nałożyłam buty i wyszłam z mieszkania zamykając je na klucz.


 ***
Stałam przed drzwiami szefa i nie wiedziałam, czy pukać, czy nie. Już miałam pukać, a drzwi się otworzyły. Justin otworzył drzwi, a Isabell wychodziła. Boże, co ona lata tak za nim... gdy mnie ujrzeli spojrzeli na mnie zaskoczeni. Dziewczyna od razu rzuciła krótkie CZEŚĆ i podbiegła do czerwonego auta.

Bieber dalej stał, ale w końcu się odezwał.
- A Ty tu, co robisz?! - krzyknął. Widać było, że nie był zadowolony z mojej wizyty.
- Chciałabym pogadać, bardzo ważna sprawa - powiedziałam odważnie.
- Dobra.. niech Ci będzie, ale masz pięć minut. Nie zamierzam marnować na taką osobę, jak Ty dużo czasu. W takim razie wejdź do środka, tylko od razu mówię, jeżeli chcesz pożyczyć pieniądze to mówię stanowcze NIE - zszokował mnie, jest milszy niż zwykle.. może po pracy jest lepszym człowiekiem, a w pracy udaję takiego twardego, stanowczego, niebezpiecznego?
Weszłam do środka i zobaczyłam, że robił remont całego mieszkania, jet tu teraz tak nowocześnie. Wszystko posprzątane na dodatek.
Usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy rozmawiać, było nawet miło, jak na takie towarzystwo. Wytłumaczyłam mu moją sytuacje, na początku po informowałam, żeby mi nie przerywał  i tak było. Boże.. ten człowiek mnie szokuje!
- To jak pomógłbyś mi? - zapytałam nie pewnie.
- Nie wiem. Nie mam w tym interesu...- powiedział bez jakichkolwiek uczuć.
- Mówiłam Ci, że zrobię to, co mam Tobie pomóc wykonać za jakiś czas. No i jeszcze jeżeli matka zabierze mi syna to rezygnuje z pracy, bo robię to wyłącznie dla Zacka, aby miał wszystko zapewnione, więc proszę  -  uśmiechnęłam się nie pewnie. 
- Niech już Tobie będzie, zrobię to, ale po swojemu, a Ty się nie wtrącaj. Zobaczysz, że przekonam Twoją matkę- powiedział przecierając oczy.
- Dziękuje, nie byłam pewna, czy zgodzisz się mi pomóc, a jednak.. - ponownie się uśmiechnęłam.
- Jestem chamem i w ogóle, ale bez przesady, czasami też potrafię komuś pomóc - oo kurde pierwszy raz od dawna uśmiechną się do mnie! Jaki on ma cudny uśmiech! Nie! Stop! Jeszcze mi się spodoba!
- Jeszcze raz dzięki. Ja już będę lecieć, bo zostawiłam syna w domu - wstałam i Justin odprowadził mnie do drzwi.
* Dwa dni później *
Dochodziłam już do gabinetu Justina w clubie. Zapukałam i usłyszałam zwykłe "proszę", weszłam i usiadłam na fotelu na przeciwko szefa. Zaczęliśmy rozmawiać o pracy, a potem już o moich prywatnych sprawach, w których mi pomagał. Zapytałam go czy załatwił to, o co go prosiłam.
- Tak, wszystko załatwione. Dziś odwiedziłem Twoją matkę i jej parę rzeczy powiedziałam. Uwierzyła we wszystko, co jej uświadomiłem. - po jego minie widać było zadowolenie.
- Ale ja - zapytałam nie dowierzając.
- Wiesz... jestem taki świetny,  a na dodatek taki uroczy w stosunku do kobiet... innej możliwości nie było - puścił mi oczko.


- Taa. Skromny bardzo również. A tak serio? -zapytałam poprawiając włosy.
-  Wątpisz?! - powiedział już jak stary Justin.
- Tak serio to nie musisz wiedzieć. Załatwiłem i ciesz się, matka już Ci życia nie będzie uprzykrzać życia -powiedział już oschle. No to teraz wiem, że Bieber ma  dwa charaktery. Jeden groźny, a drugi uroczy. Szkoda tylko, że nie jest taki uprzejmy i w ogóle, jak było przez ostatnie dwa dni. No cóż.. nic nie poradzę.
- A teraz ja mam sprawę do Ciebie Amando - nigdy tak nie mówił, ale okej.
- Za jakieś dwa tygodnie pomożesz mi w tej sytuacji, o której Ci mówiłem, że będzie ona niebawem - zaczął się śmiać.. okej.. nie wiem o co mu chodzi.
- Ale na czym to będzie polegać? - zapytałam nie pewnie.
- Nooo... będziesz udawać moją narzeczoną- wybuch śmiechem po raz kolejny. Chyba coś z nim nie tak i sobie żartuje.

Hej, jak widzicie dodanie tego rozdziału tym razem nie trwało trzy tygodnie :D 
Mam już napisany w połowie rozdział piąty, więc jeżeli będzie tyle, co ostatnio komentarzy 16-17 
to dodam nexta :D Tym razem to od was zależy kiedy będzie następny rozdział. :)
Nie jest to jakiś super rozdział, wiem, że nie wyszedł. Jest za dużo dialogów, następny będzie o wiele ciekawszy niż ten. Obiecuje :D 
No i polecajcie tego bloga :* 
Liczę na komentarze :)  CZYTASZ=KOMENTUJ :)
ASK---------> KLIK
Dziękuje za tyle wyświetleń, komentarzy, obserwatorów :D Kooocham was <3


23 komentarze:

  1. Fajnie, że jej pomógł. /M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, świetny rozdział! <3 Cudny blog...
    Justin mnie nieźle zaskoczył. Szkoda, że ciągle taki nie jest.
    Matka głównej bohaterki mnie denerwuję. Jak można traktować swoją córkę?! Powinna jej pomagać, anie chcieć odebrać dziecko!
    Czekam na następny rozdział. ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. super jest i Justin jest taki wspanialy <3
    czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Justin zaczął się ludzko zachowywać. Bardzo się ciesze ze pomógł Amandzie. To takie słodkie. Rozdział zajebisty. Czekam na next no i weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. O jej nie spodziewałam się czegoś takiego po nim :D
    czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Och idealny *-* Kocham już nie mogę doczekać się akcji z tą narzeczoną

    OdpowiedzUsuń
  7. Oo.. Justin mnie naprawdę pozytywnie zaskoczył, szok :D Zaczynam się zastanawiać czy będzie coś grubszego pomiędzy nim a Amandą. Czkam z niecierpliwością na nexta ^_^

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg Justin zrobił na mnie mega wrażenie . Tak w ogóle sorry że dopiero teraz dodaje rozdział, zapomniałam o nim {znowu eh}. Nie sądziłam że własna matka może tak wyzwać własna córkę. Mam nadzieje że nie za biorą jej dziecka, bo nie wiem co by wtedy było. Rozdział zaskoczył mnie pozytywnie, mega ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chciałam napisać zamiast rozdział to komentarz przepraszam*

      Usuń
  9. Rozdział cudowny czekam na kolejny..:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam !!! :D
    Zostałaś nominowana do Versatile Blogger Award ! :D
    Cieszysz się ? :3

    Więcej na moim blogu ----> http://redemptionodkupienie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. dfdfdfdfdf(lubię to pisać^^) w każdym razie zakochałam się w twoim blogu :DD fastem kolejny <3!

    OdpowiedzUsuń
  12. Moj boze super
    Julesia

    OdpowiedzUsuń
  13. dopiero zaczęłam czytać ale napewno będe to często :)

    OdpowiedzUsuń
  14. to bardzo miłe ze strony Justina że jej pomógl ;) ale nie rozumiem jak to ma udawać ona narzeczoną Justina ;o wydjae mi sie ze przed jego rodzicami ale wszystko moze byc calkiem inaczej ;d czekam na nastepny :))

    OdpowiedzUsuń
  15. wiesz już kiedy następny rozdział ? ~Blair

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo wciągające. Robisz troszkę błędów językowych i nieraz powtarzasz słowa, ale każdemu się zdarza xd Czekam na następną część. ; *

    OdpowiedzUsuń
  17. Omg wspaniały *.* czekam na nn <3 @PL_Belieber69

    OdpowiedzUsuń